- Ma pan jeszcze czas, żeby to sprawdzić. Pozwolę sobie powiedzieć, że to
znakomity raport, obywatelu majorze… Zaraz przyniosę panu kawę.
- Nie, dziękuję. Nie będę dzisiaj pił kawy.
Na jej twarzy odmalowało się zdziwienie. Przyzwyczaiła się już, że Ścibor zawsze
przestrzega ustalonego porządku.
- Dziękuję – powtórzył. – Nie chcę, żeby cokolwiek rozpraszało mnie przed
spotkaniem.
Skinęła głową i wyszła.
Ścibor pokręcił szyfrowymi zamkami walizeczki, otworzył ją i przez chwilę stał
spoglądając na pistolet, po czym go odpiął. Na brązowej tekturowej teczce
wydrukowany był czarnymi literami napis SŁUŻBA BEZPIECZEŃSTWA. Kiedy rozwiązał
tasiemki, zobaczył kilkanaście kartek maszynopisu, ale nie zawracał sobie teraz
głowy czytaniem.
Na pierwszej stronie ułożył broń i tłumik, a potem usiadł. Odwrócił teczkę tak,
żeby otwierała się w przeciwną do niego stronę. Prawą ręką ujął kolbę i
przesunął palec na spust. Dwukrotnie podnosił pistolet, po czym położył go i
zawiązał teczkę. Wyglądała na wypchaną. Wsunął ją do walizeczki i zatrzasnął
zamki.
Przez następne piętnaście minut siedział nieruchomo, wpatrując się przez okno w
szary budynek po drugiej stronie ulicy. Zaczął siąpić drobny deszczyk.
Wreszcie spojrzał na zegarek, wstał i wziął walizeczkę. Na ścianie po lewej
stronie wisiał dokładny plan miasta. Ścibor zatrzymał na nim wzrok przez kilka
sekund, a potem stawiając duże kroki skierował się do drzwi.
Biuro generała Mieszkowskiego znajdowało się na najwyższym piętrze. W pokoju
przed gabinetem szefa siedziała jego sekretarka. Była atrakcyjną kobietą o
długich kasztanowatych włosach. Mówiło się, że łączą ją z generałem stosunki nie
tylko służbowe. Ręką wskazała stojącą naprzeciwko skórzaną sofę i powiedziała:
- Pułkownik Konopka już jest. Generał niedługo pana poprosi. Napije się pan
kawy?
Usiadł i potrząsnął przecząco głową, kładąc walizeczkę na kolanach.
Sekretarka uśmiechnąwszy się powróciła do pisania na maszynie. Od czasu do czasu
zerkała na niego. Za każdym razem wzrok miał utkwiony w jakimś punkcie wysoko
nad jej głową.
Uznała, że tego ranka jest bardzo spięty – ciekawa była dlaczego. Zebranie nie
mogło być powodem – nie miał się czego obawiać. Nawet przeciwnie, należała mu
się pochwała.
Znów rzuciła na niego spojrzenie. Patrzył wciąż w to samo miejsce. Tak na oko
był tuż po trzydziestce. Bardzo młody jak na majora. Ścibor był atrakcyjnym
mężczyzną, choć ponurym i sardonicznym. Miał czarne włosy, nieco dłuższe niż
przewidywał to regulamin, i ciemnobrązowe oczy osadzone w szczupłej, niemal
ascetycznej twarzy. Lekko cofnięty podbródek podkreślał pełne, ładnie wykrojone
usta.