14

Versano tylko na to czekał. Wiedział, że Mennini zawsze ma na wszystko właściwy
argument, więc nie zamierzał przeciwstawiać mu swoich własnych. Tylko głupiec
porwałby się na coś takiego. Pamiętał jeszcze, co Mennini powiedział temu
zdrajcy Hansowi Kungowi: “Praktykujecie swoją religię w granicach wyznaczonych
przez umysł, ale wasz umysł nie uznaje istnienia serca”. Dlatego Versano
postanowił mówić w sposób jak najprostszy, opierając się na solidnej, rzeczowej
logice.
- Jak myślisz, Angelo, co zrobiłby któryś z twoich misjonarzy w Afryce, gdyby
budząc się w swojej lepiance, zobaczył pełznącą jadowitą żmiję?
Kąciki ust kardynała lekko drgnęły, ale odpowiedź była natychmiastowa.
- Oczywiście chwyciłby kij i zabiłby żmiję… no ale to tylko gad. A my mówimy o
człowieku.
Versano miał już w zanadrzu następny argument, lecz Holender wyjął mu go z ust.
Uderzając raz po raz palcem w stół, jakby dla podkreślenia każdego słowa, Van
Burgh zwrócił się do Menniniego.
- Uznając istnienie diabła, jego sztuczek i osiągnięć, przyznajemy, że człowiek
może stać się zwierzęciem. Istnieje wiele precedensów w głoszonych przez Kościół
naukach i w samej jego działalności.
Versano wiedział już, że w Bekonowym Księdzu ma sojusznika. Kącikami oczu
obserwował Menniniego i czekał na jego reakcję.
Kardynał przesunął ręką po czole, wzruszył ramionami i zdecydował:
- Nie mówmy już o grzechu, a raczej o tym, jak zorganizować coś takiego.
Versano odetchnął – teraz wszyscy trzej byli wspólnikami. Szybko wskazał palcem
Van Burgha.
- To ty, Pieter, musisz się nad tym zastanowić. Masz dobre zaplecze i
przerzuciłeś już tysiące ludzi między blokiem wschodnim a Zachodem. Nie
potrafiłbyś przemycić jednego człowieka do Moskwy, a nawet na Kreml?
- Wcale nie muszę się nad tym zastanawiać. – Holender przechylił się do tyłu i
wypiął swój wielki brzuch. Delikatne krzesło zaskrzypiało złowróżbnie. – W tej
dziedzinie dorównujemy KGB, a prawdopodobnie nawet ich przewyższamy. Owszem,
mogę przewieźć kogoś przez Europę do Moskwy… a właściwie na Kreml. Ale trzeba
rozwiązać trzy problemy. Pierwszy – jak zbliżyć tego kogoś do żmii. Drugi – jaki
dać mu kij. Trzeci – jak go stamtąd wydostać, gdy już zabije gada.
Kiedy Versano zastanawiał się, co powiedzieć, odezwał się Mennini:
- Jest jeszcze jedna trudność – mianowicie, gdzie znaleźć tego kogoś? Nie
jesteśmy muzułmanami i nie możemy zapewnić owego człowieka, że ta misja będzie
dlań przepustką do raju. Nie możemy też odpuścić mu grzechu samobójstwa.
Versano był bardzo pewny siebie.

Dodaj odpowiedź