- Wszystkie, Wasza Świątobliwość? – zapytał oszołomiony ksiądz Stanisław.
Dostrzegł zniecierpliwienie w oczach papieża, ale wtrącił nieśmiało: – Czy
spotkanie z delegacją z Lublina również, Wasza Świątobliwość?
Papież westchnął.
- Tak, wiem. Będą zawiedzeni. Wyjaśnij im, że wydarzyło się coś nieoczekiwanego
i pilnego. Sprawa, która zmusza mnie do zajęcia się nią bez zwłoki. – Po chwili
namysłu dodał: – Zapytaj kardynała Casaroli, czy będzie mógł poświęcić im kilka
minut. On potrafi ich pocieszyć.
- Tak, Wasza Świątobliwość…
Ksiądz Dziwisz nie odchodził. Spodziewał się, że papież powie mu, co to za ważna
sprawa. Zwykle nie miał przed nim tajemnic.
Ale tym razem było inaczej. Spojrzał w niebieskie oczy papieża i zobaczył w nich
zniecierpliwienie, więc odszedł, aby sprowadzić arcybiskupa Versano.
Versano usiadł i z wdzięcznością przyjął podaną mu kawę. Został podniesiony do
godności arcybiskupa przez obecnego papieża. Wywołało to zaskoczenie wśród
obserwatorów polityki Watykanu, jako że poprzedni Amerykanin na tym stanowisku,
arcybiskup Paul Marcinkus, znalazł się w bardzo żenującej sytuacji. Jego imię
łączono ze skandalem Banku Ambrosiano. Właściwie stał się więźniem tego
maleńkiego państwa w państwie, jakim jest Watykan. Gdyby tylko przekroczył jego
granice, naraziłby się na aresztowanie. Powszechnie sądzono, że fakt ten stanie
na przeszkodzie innym Amerykanom w osiąganiu wyższych stanowisk w papieskim
otoczeniu. Ale polski papież w krótkim czasie przywykł polegać na Versanie,
Amerykaninie włoskiego pochodzenia, który w szybkim tempie wspinał się po
szczeblach watykańskiej hierarchii. Obecnie Versano nadzorował sprawy związane z
zapewnieniem papieżowi bezpieczeństwa, a ponadto był głęboko zaangażowany w
restrukturyzację Banku Watykańskiego, któremu jak najszybciej należało
przywrócić możliwość normalnego funkcjonowania na rynkach światowych.
Oczywiście Versano miał swoich wrogów. Był jednym z najmłodszych arcybiskupów;
ten wysoki, przystojny mężczyzna – jak niektórzy mówili – z przyjemnością
wykorzystywał wszystkie przywileje łączące się z zajmowanym stanowiskiem.
Czarujący i uprzejmy, ale też nieugięty, lubił kierować wszystkim według
własnego upodobania. Mimo to wykonywał swoją pracę bardzo dobrze, i to zarówno w
kwestii ochrony papieża, jak i reorganizacji banku. Jego gwiazda jasno świeciła
na niebie. Odkąd został mianowany arcybiskupem, stał się częścią najbliższego
otoczenia papieża. Wiedział właściwie o wszystkim, co działo się w Watykanie, na
przykład o tym, że pół godziny temu Jego Świątobliwość przyjął na pospiesznie
zaaranżowanej prywatnej audiencji generała policji Maria Rossiego. Bardzo go to
zaintrygowało.