23

- Jeśli Wasza Eminencja przywiązuje wagę do słów, to proszę zastąpić słowo
“morderstwo” słowem “obrona”. Zamiast “decydujemy”, proszę powiedzieć “jesteśmy
uruchomieni”, a zamiast “duchowni” – “instrumenty”… Jesteśmy trzema
instrumentami uruchomionymi do obrony Ojca Świętego i naszej wiary.
Kardynał w zamyśleniu skinął głową. Potem uśmiechnął się i powiedział:
- Tylko że w odróżnieniu od papieża my nie jesteśmy nieomylni. Możemy jedynie
usprawiedliwiać swoje działanie mówiąc sobie, że jeśli jest to grzech, to
popełniamy go wspólnie… i że jest wybaczalny, bo nie wynika z egoizmu.
Drzwi otworzyły się i weszła siostra Maria z kawą. Uprzejmie zapytała, czy
gościom niczego nie brakuje. Zapewnili ją, że są zadowoleni, a wtedy zakonnica
zwróciła się do Menniniego:
- Wasza Eminencjo, mamy dziś zaśpiewać “Ave Maria”. Trochę to odbiega od
tradycji, ale “Ave Maria” to ulubiona modlitwa kardynała Bertolego, a jest
właśnie na sali.
Siostra wyszła zostawiając drzwi otwarte. Versano skrzywił się.
- Myślę, że lepiej będzie, jak tu zostanę. Wy dwaj często macie wspólne sprawy
do omówienia, ale gdyby mnie zobaczono z wami, to już wyglądałoby podejrzanie.
Kardynał i Van Burgh przytaknęli i wyszli zabierając ze sobą kawę.
Wszystkie usługujące siostry zebrały się przed gipsowym posągiem Matki Boskiej.
Zapadła cisza. Skinieniem głowy Mennini przywitał się z kilkoma znajomymi
gośćmi. Siostra Maria dała znak i zakonnice zaczęły śpiewać. Zgodnie z tradycją
L’Eau Vive, przy kawie zawsze coś śpiewano, zwykle jakiś hymn, a gości
zachęcano, by się przyłączyli. Większość tak właśnie zrobiła i w sali zabrzmiało
wiele głosów. Van Burgh śpiewał głębokim barytonem, a po chwili i Mennini
przyłączył swój chrapliwy tenor. Siostry z zachwytem patrzyły na posąg i
śpiewały w idealnej harmonii.
W końcu przebrzmiały ostatnie tony. Nikt nie bił braw, ale wszyscy poczuli się
jakoś podniesieni na duchu i zadowoleni.
Mennini i Van Burgh wrócili do stołu zamykając za sobą drzwi. Z jakiejś bardzo
starej butelki Versano nalewał wiekową brandy. Kiedy usiedli, powiedział:
- Musimy teraz ustalić metody działania.
Mennini zareagował natychmiast.
- Zobowiązujemy się do utrzymania całkowitej tajemnicy. Cel powinniśmy osiągnąć
sami z pomocą tych, których sami wybierzemy. Nikt jednak poza nami i,
oczywiście, posłem nie może znać tego celu. – Teraz zwrócił się do Holendra. -
Ile czasu zabierze księdzu sprawdzenie Ścibora?
- Tylko kilka dni, Wasza Eminencjo.
- Proponuję więc, żebyśmy spotkali się tutaj za dwa tygodnie.
Versano kiwnął głową na znak zgody i przysunął się bliżej. Mówił ściszonym
głosem.
- Proponuję wprowadzić prosty kod na wypadek konieczności rozmowy przez telefon.
Pozostali zbliżyli się, jakby przyciągnięci konspiracyjnym nastrojem, a Versano
znów zabrał głos.
- Posła nazwiemy po prostu posłem – to niewinne słowo. Kobieta towarzysząca mu
to la cantante, śpiewaczka. – Wyciągnął rękę w stronę dużej sali, chcąc
prawdopodobnie pokazać, że śpiewające siostry nasunęły mu ten pomysł. – A
Andropow, czyli cel, będzie określany jako mężczyzna.
- A my? – zapytał Van Burgh. – Jak nazwiemy siebie?
Przez chwilę myśleli w ciszy, po czym Mennini zaproponował:
- Nostra Trinita, Nasza Trójca.
Spodobała im się ta nazwa, więc Versano wzniósł toast:
- Za Naszą Trójcę.
Wszyscy mu zawtórowali. Potem Bekonowy Ksiądz wzniósł kolejny toast, a jego
wspólnicy powtórzyli za nim:
- Za papieskiego posła!
Następnie Mennini, jakby chcąc przypomnieć współkonspiratorom o znaczeniu tego,
co zamierzają, z całą powagą wzniósł własny toast:
- Za Ojca.

Dodaj odpowiedź